Oj, główny bohater bardzo mnie rozczarował. Jakiś taki strasznie "lalusiowaty" jest odtwórca tej roli i przy mega męskim, twardym Richardzie Armitage wypada bardzo blado. Chyba obaj panowie powinni wymienić się rolami, bo z całego filmu zapamiętałam lepiej postać drugoplanową niż tego tam współczesnego "Romea".
W ogóle chyba zostanę wielką fanką RA... Ile ten facet ma w sobie charyzmy; wzroku od niego nie można oderwać! A i słucha się go z przyjemnością ;)
Jeśli chodzi o pierwszoplanową rolę kobiecą - całkiem nieźle, a w każdym razie bardziej wyraziście i przekonująco od partnera.