Cenobici bez problemów zabijają kogo chcą w mgnieniu oka ale głównym bohaterom jak zawsze robią półgodzinne kazania w trakcie, których ci bohaterowie bawią się akurat tą zasraną kostką i gdy w końcu po kazaniu mają ich mordować to idą w ich kierunku krokiem wolniejszym od żółwiego zamiast czymś strzelić jakimś hakiem albo dyskiem... nieeee po co przecież on/ona ma tylko kostkę, która może nas zniszczyć i za każdym ku**a razem to samo. Wielcy przepotężni cenobici za każdym razem dają się załatwić w ten sam frajerski sposób.
Z tego co zauważyłem cały sęk jest w tym, że ma kostkę. To chyba jakiś amulet utrudniający im atak. Przywołujesz kostkę, ale jak ją masz w łapach to też nie od razu mogę Cię dziabnąć.
... jakoś tego nie kupuję. Tym bardziej, że była np scena, w której na odległość Pinhead zakładam, że jakąś telekinezą wyciąga kostkę lasce z dłoni i ją zabiera.
Nie wiem w której części była scena o której mówisz, ale właśnie skończyłem oglądać część trzecią i tam wyraźnie zostało potwierdzone to co powiedziałem. Posiadacz kostki musi ją oddać, póki trzyma w łapkach jest bezpieczny. Być może zasada ta nie dotyczy osób które w danej chwili ułożyły kostkę i przyzwały cenobitów, ale z tego co zauważyłem dotyczy wszystkiego co dzieje się później. Przynajmniej w odniesieniu do pierwszych trzech części.
Scena, o której napisał powyżej Jerzunio pojawiła się w części czwartej. Nawet były tam dwie takie sceny - jedną jeszcze można było jako tako wytłumaczyć - kostka mogła sama "wyskoczyć" z rąk kobiety. Natomiast druga taka scena miała miejsce w przyszłości, kiedy księżniczka demonów po prostu siłą telekinezy (?!) zabrała kostkę z rąk jakiegoś żołnierza. Zresztą sam żołnierz mówił, że kostka miała go chronić...jak się jednak okazało był to pic na wodę.
Na moje szczęście poza trylogie nie wyszedłem. ;) Sam nie wiem czy warto skoro tyle bzdur i nieścisłości się potem nawarstwia, czytałem recenzje i opinie o kolejnych częściach i na razie się do nich nie palę, nie chcę zepsuć sobie dobrego wrażenia z filmów. :)