aktor, ktorego nie da sie zaszufladkowac, gral postacie bardzo roznorodne od pozytywnych (12 gniewnych ludzi) do negatywnych (fort apache, dwa zlote kolty). mi w pamieci zapadla zwlaszcza rola franka w 'pewnego razu na dzikim zachodzie', istny geniusz, w dodatku gral tam bez charakteryzacji co dodawalo mu 'diabelskosci'. wielka, nietuzinkowa postac swiatowego kina.
Rola Franka w Once upon a time in the west jest moją ulubioną kreacją pana Fondy.Genialnie to zagrał.I te błękitne oczy
Zgadzam się z Wami w całej zupełności. Fonda to był świetny aktor, choć grywał głównie poczciwych facecików. Niemniej jego kreacja u Leone była cholernie mocna i złowieszcza, a to zawsze miła odmiana, kiedy szlachetny staje się mendą. Oczywiście tylko na ekranie:)
a scena jak brudny nieogolony idzie wieszać gościa i sie choro śmieje to jest coś wspaniałego :) pozdro ziomuś :)